Isle of Skye. Przy wjeździe witały mnie
trzy tęcze i stado owiec. Nie zapomnę
postaci, która się do nas przysiadła w
pobliskiej knajpie, prosząc o piwo.
Okazało się, że to szef kuchni :D Jak
wypił to od nas to dosiadł się do
następnych klientów. Pamiętam, że każdy
sos był na bazie Guinnessa albo whisky.
Haggisa jednak zrobił nam bombowego!