Canon 5D, plus biała ela 70-200 z iesem :)

Przyszła nieśmiała i troszkę wystraszona, jak zakonnica która przez przypadek
trafiła do kina porno... A ja nie mam w zwyczaju faszerować modelek alkoholem.
Poza tym, miała dopiero szesnaście lat... Wtedy, przypomniałem sobie, że mam w
szufladzie taką dużą, niebieską pigułkę. Leżała obok viagry, ale trudno ja było
z nią pomylić. Była wielkości wyrośniętego mentosa. Kiedyś podarował mi ją
dziadek. Dawno temu podawał ją swojemu koniowi, który dzięki niej dostawał
skrzydeł na wyścigach... Potem doping koni został oficjalnie zabroniony, koń
jako bezużyteczny skończył w rzeźni, dziadek pił na umór, a pigułka wylądowała w
mojej szufladzie... Podałem ją Jessie, która popiła ją pepsi... Przez parę minut
nic się nie działo. Pomyślałem że po tylu latach piguła pewnie już zwietrzała,
ale na szczęście nie... Już po chwili, źrenice Jessie stały się ogromne jak
guziki, białka nadbiegły krwią, potem beknęła tak mocno, że od powiewu moja
broda i brwi mocno załopotały, a rykoszet przewrócił starą wazę po prababci.
Następnie głośno zarżała, zarzuciła grzywą i zaczęła intensywnie grzebać nogą...
I właśnie wtedy zrobiłem to zdjęcie... Najdziwniejszym jednak było to, że po jej
wyjściu, na dywanie zobaczyłem najprawdziwsze "końskie jabłuszka",
które za pomocą szufelki i nie bez obrzydzenia, z namaszczeniem usuwałem z
dywanu... Wczoraj dzwoniła że chciałaby jeszcze, ale ja nie wiem czy chcę... I
tyle na dziś...