Zarówno w czwartek, jak i w niedzielę grzecznie pstrykałem sobie mym zacnym Porstem. Efekt zdrowotny? Chore zatoki z powodu nadmiernie długiego trzymania ich przy zimnej, metalowej obudowie mego zacnego aparatu. Chyba sobie okolice wizjera jakimś futrem wykleję.. ;/
Swoją drogą to dowód na to, że leniwi są zdrowsi - człowiek męczy się, patrzy długie minuty przez wizjer, żeby dopasować te "100% kadru", zamiast siąść wygodnie przed komputerem i trymerkiem raz - dwa... i oto efekt!
Kiedyś stałem na zamarzniętym jeziorze - kilkadziesiąt metrów od brzegu, przy silnym wietrze i temperaturze -20 stopni (dość powiedzieć, że nawet czapkę ubrałem wtedy). Czekałem na odpowiednie ułożenie chmur, aby zrobić zdjęcie jak prześwitują przez nie promienie słońca. Wreszcie udało się, jedno, dwa zdjęcia... później do ciemni, wywołać... robię odbitkę... i masz... plamki na negatywie, bo ktoś przypadkowo stężonym utrwalaczem chlapnął.
podziwiam wasze przeżycia w zmaganiu z naturą - aczkolwiek olecam strzelić fotki w zimowej atmosferze przy -20 dla smigłowca ktory startuje lub laduje wtażenia nie do opisanie - acha koniecznie szkiełko dodatkowe na obiektyw bo to moze być koniec jego kariery - twarzyczka boli jak diabli trudno utrzymać aparat a i samemu na nogach niełatwiej się urzymać - chyba zamieszczę cos z takich fotek z przeżyciami w galerii - pozdrawiam i wszystkim zdrówka życzę