z góry przepraszam za niefachowość uzywanego słownictwa.
kilka dni temu widziałam u kogoś aparat wyglądający mi na lustrzankę (cyfrową), to byl bodajze nikon. z tyłu miał przyczepiony do wizjera coś, co wyglądało jak mały 'peryskopik' - tak, ze gosc zaglądał w tę rurkę zamiast 'bo bożemu' w 'okienko'. pomyslałam sobie, ze przydałoby mi się coś takiegogo, bo ja często robię zdjecia z niskiej perspektywy a jesli nie mogę się połozyc na ziemi, to mam kłopoty z dojrzeniem, co tam w wizjerze.
czy ja dobrze kombinuję, ze taki gadzet mozna sobie dokupić? a jesli tak, jak to sie nazywa i czy w ogole jest sens kupować?
jak myslicie?
Nazywa sie toto "wizjer kątowy" (jakoś tak) i można trochę tego towaru znaleźć na Allegro - widziałem kilka dni temu. Cena, z tego co pamiętam, to ok. 200-300 złotych.