8 lipca 2006, żar lał się z nieba a komary cięły jak opętane .... Tfu!! Wróć !
To nie ta historia ;P Był 20 lipca 2006 słońce prażyło niemiłosiernie. Ostatni z
grupy dzielnych geodetów zbliżają się do celu swojej misji, bieguna północnego.
Do końca przeżyło tylko trzech. To nie sielanka Brokeback Mountain, tu trzeba
być naprawdę twardym. Lucjan podglądał przez teodolit nagie kąpiące się
eskimoski, mówiliśmy mu, że to foki, ale ten dalej swoje. Skończyło się to dla
niego tragicznie, gdy zaczął się dobierać do jednej, tym razem to był niedźwiedź
polarny, nie mogliśmy go powstrzymać .... niedźwiedzia, Lucjan pękł. Markowi od
mrozu odpadł wcześniej pieczołowicie wykonany przez chirurga plastycznego nos,
gluty ściekające na usta zamarzły na nich i w szczelinie nosowej, biedak udusił
się. Przez setki kilometrów pustkowia nic do pomiaru, tylko walka o przetrwanie.
Biegun już blisko, tylko 50 kilometrów, kończy się prowiant, ale jesteśmy dobrej
myśli, dotrzemy do celu. Potem zostanie nam tylko jedna drobna rzecz do
zrobienia, 0,5 na trzech ..... może trzech i .... powrót. O!! Widzę nagie
eskimoski w przeręblu ....