Canon 30D, plus Canon 70-200 f/4 L

Zbliżała się 8 rano... Tego mglistego ranka, państwo Johnes spodziewali się
dawno niewidzianych państwa O'Hara... Pani Johns, mająca maleńki, dodatkowo
podniszczony przez długoletnie działanie pary z czajnika móżdżek kury domowej, w
tym dniu zebrała się w sobie i upiekła na tę okazję kolejny, tym razem
biszkoptowy zakalec o silnym zapachu anyżowym... Pan Johnes, emerytowany kapitan
US Navy obiecywał sobie partyjkę szachów z panem O'Hara, o którego zdolnościach
szachowych słyszał nieraz w kantynie... Oboje byli mocno podekscytowani, gdyż
dorosłe już dzieci dawno ich nie odwiedzały i chyba odwykli od wizyt... Pan
Johns walczył z napięciem, oddając się intensywnemu grzebaniu w nosie jakby
chciał dokopać sie do mózgu, pani Johnes, z braku powyższego, wydłubywała sobie
brud z międzypalców u nóg, zwijała go w kulki i nader zręcznie rzucała nimi w
drzemiącego kota, który za cholerę sprowokować się nie dawał... Zapadła dziwna
cisza, którą przerwało pukanie do drzwi... Jak na komendę, pani Johns wytarła
swoje kulki w bistorową bluzkę, pan Johns zaś - wyciągnął pokaźnych rozmiarów
kozę i rzucił nią w lodówkę w którą pacnęła z charakterystycznym plaskiem. Oboje
troszkę zmieszani rzucili się do drzwi... Za drzwiami, wystrojeni i pachnący,
stali państwo O'Hara... Pan Johns zaczął wygłaszać mowę powitalną którą
poprzedniej nocy pieczołowicie przygotowywał, ale Państwo O'Hara mogli tylko
czytać z ruchu jego warg... Ogromny hałas setek silników zagłuszył go
skutecznie... Wykorzystała to sprytnie pani Johns i puściła sążnistego bąka,
robiąc do tego niewinną i mocno uduchowioną minę... Resztę już chyba znacie...
Państwo O'Hara na dole z prawej. Taki żart ;) Dobranoc... ;)