Dzisiaj już to zdjęcie ma wymiar archiwalny. Tarasy zostały
wybudowane i wcale nie są takie złote. Dźwigi, które na tym
zdjęciu wyznaczają dobry rytm i budują przestrzeń, zniknęły.
A w głębi patrzy na to wszystko pięćdziesięciodwulatek o
radziecko-chicagowskim pochodzeniu, ciągle jeszcze najwyższy
w stolicy, lekko jakby zawstydzony. Trochę brakuje w kadrze
dołu, ale przypuszczam, że coś tam było, co trzeba było
odciąć dla dobra kompozycji.