Rozmycie zazwyczaj ma nadać obrazowi pewnej tajemniczości,
ale przede wszystkim specyficznej miękkości i plastyki.
Czyli powinno być efektem przemyślenia i realizacją zamysłu
autora jeszcze PRZED naciśnięciem spustu. Tutaj aż razi
przypadkowość, czyli zwykłe nietrafione ujęcie, do którego
NA SIŁĘ próbuje się dorobić jakąś teorię.
Dodatkowo razi fatalne światło, które w najmniejszym stopniu
nie dodaje ani plastyki, ani tajemniczości...
A ponieważ ma być konstruktywnie to polecam pewien zabieg
powszechnie stosowany już od lat 20 ubiegłego wieku. Proszę
następnym razem zabrać jakiś bezużyteczny filtr UV i jeszcze
przed ustawieniem świateł nakładać na jego powierzchnię
wazeliną lekko rozmazując okrężnym ruchem palca. W dobie
cyfrówki można dowolnie eksperymentować i przy okazji
pomyśleć jaki musieli się gimanstykować nasi poprzednicy z
kliszami albo szklanymi płytkami...
Rewelacyjny efekt daje silne światło z kontry- proszę tylko
uważnie prześledzić klasykę filmy z lat 20-30 ub. wieku.
Kopalnia pomysłów!
Tak właśnie uzyskuje się pieszczotliwie nazywany przez
filmowców "SOFCIK" i jest to coś diametralnie innego niż
bokeh. Niestety w tym obrazie nie mamy ani sofciku ani
bokehu, tytko przestrzelony autofokus :(