| | |
twórczość , przez małe "t' usmiercana przez rutyne i obowiązki |
Afropolak 2010-01-06 12:12:59 | | | Dobry wszystkim zapaleńcom spamo-podobnych tematów.
Ponieważ jestem po małej przerwie od obiektywnych a nawet ( z bólem serca przyznaje ) od aparatu, to śpieszę podzielić się z wami moimi przemyśleniami.
Przez wakacje i na początku jesieni miałem kilka fuch, śluby, chrzty, stypy i tym podobne rozrywki. Wiązały się one z mnogością czasu spędzonego na obróbce wymuszonych, banalnych i z mojego punktu widzenia bezsensownych zdjęć. Nabrałem przez te syzyfowe zajęcię takiego obrzydzenia do fotografii że aż do wczoraj miałem problemy z utrzymaniem aparatu i zerkaniem na zdjęcia.
Rutyna i "mus" zabijają twórczość, kreatywność, nie wspomnę już o przyjemności z fotografowania.
Rozwiązanie - lać sikiem balistycznym na tego typu fuchy i przyrzec przed żoną i ojczyzną że zawodowym fotografem nie będę nawet jakby sam Premier albo i prezydent ( prezydent celowo przez małe "p" ) nakazał.
Mieliście podobne doświadczenia, przemyślenia ?
Macie jakąś poradę , odtrutkę ? lękam się już wiosny i lata bo wiem że będzie kusiło fuchę zrobić, i co znowu wtedy foto-wstręt do zimy ? |
wowa 2010-01-06 15:45:36 | | | Afro -> postawiłeś tezę i sam ją udowodniłeś. ;o) Trudno się nie zgodzić z faktem, że produkcja "obrazków" na zamówienie zdominowała rynek fotograficzny. Co gorsza kształtuje ona gusta fotografów (jeśli je mieli) na wzór i podobieństwo bezguścia odbiorców. Stąd "arcydzieła" na poziomie "hitów" disco-polo, bazarowych monideł i odpustowych pamiątek. Biada więc tym, którzy zarabiają na chleb fotografią, a widzą i czują więcej niż oczekują i wymagają od nich "wyrobieni" klienci-zamawiacze i tzw. masowa publika. Po prostu cierpią, rośnie w nich frustracja, a z czasem robią zdjęcia tak, jakby chodzili do pracy na poczcie lub w Biedronce: odwalić swoje tak, żeby się nikt nie czepiał i czym prędzej zapomnieć o tej cholernej robocie. To nawet nie jest rutyna, a dolegliwość większości rodaków, czyli "nie robię tego, co bym chciał".
Odtrutka? Jasne, że jest: znaleźć źródło utrzymania, które pozwoli (finansowo i czasowo) cieszyć się na co dzień fotografią, rozwijać się, eksperymentować, uczynić z zabawy pasję.
Jak sprawić, by efekty tej pasji zachwycały i gwarantowały prawdziwą artystyczną sławę - no, na to pytanie - niestety - nie ma już prostej odpowiedzi, a obawiam się, że nie ma jej w ogóle. :o)
Pozdrawiam!
|
separatysta 2010-01-06 16:25:53 | | | Jeśli fotograf ma wyrobiony swój własny styl, nikt nie każe mu go zmieniać pod kątem klienta. Oferuje poziom zdjęć jaki oferuje, w konkretnym stylu. I to klient musi zdecydować, czy chce aby to właśnie ten fotograf wykonał mu zdjęcia. A jeżeli życzy sobie inaczej, banalniej i zapewne taniej przy okazji... cóż. Nie ten adres po prostu.
No i przecież każde zlecenie można traktować jako kolejne wyzwanie. Wykonać je przynajmniej tak "dobrze" jak ostatnie, a nawet lepiej. Rutynowa praca nie musi wykluczać własnego rozwoju.
Tu chodzi chyba o kwestię - jakość/ilość. |
wowa 2010-01-06 17:57:47 | | | sepa -> Jasne, że rutynowa praca nie musi wykluczać rozwoju. Tu chodzi raczej o przypadek odwrotny: jeśli chcesz się rozwijać, zarobkowe fotografowanie powoduje silny dyskomfort. |
neojmx 2010-01-06 18:12:38 | | | Tyle, że sytuacja jest, moim zdaniem, trochę odwrotna. Ktoś, kto foci zawodowo, ma ustawione priorytety i postawione granice, wiem, jaki klient czego oczekuje, wiem kiedy focę dla siebie, a kiedy dla klienta. Przy czym, jak focę dla klienta, to robię to tak, jakbym focił dla siebie. Jeśli sobie tego nie zweryfikuję u siebie, to frustracje będą zawsze, nawet jak zmienię zawód.
Otóż jest tak, że wielu pasjonatów, po kilku dobrych opiniach na portalach fotograficznych od razu chce stać się zawodowcami i czerpać zyski z hobby. Gdy próbują wejść na rynek, to obiecana ziemia okazuje bardziej nieprzyjazna niż wyglądało to z pozycji obserwatora. Bo do pasji dochodzą poza rozwojowe aspekty - rynek, marketing, oczekiwania klienta itp. Powstają frustracje, że jak to jest, taki świetny fotograf, tyle opinii cacanych w necie, a klient się nie garnie, nie chce kupować, nie zamawia. A przecież powinien walić drzwiami i oknami. To może, przychodzi myśl, pochodzić za tym klientem? I tu kolejna droga usłana kamieniami, bo klient nie chce, jak to? Przecież przyszedł do niego pasjonat, opiewany na portalach! Przecież chwalą, przecież nie zżarty rutyną, a ten zawodowiec, to gnioty od metra robi i biorą. To coś jest nie tak, myśli sobie pasjonat.
Nic nie powoduje dyskomfortu większego niż ten, który fundujemy sobie sami, przesiadając się z marzeń do rzeczywistości. |
wowa 2010-01-06 18:25:05 | | | neojmx -> brawo. Napisałem to samo wcześniej, tylko ciut krócej. :o) |
neojmx 2010-01-06 18:44:42 | | | @wowa, tak dokładnie. :)
Dopiszę jeszcze, że w dzisiejszych czasach nie wyobrażam sobie ani pasjonata, ani zawodowca z pasją lub bez niej, który zatrzymałby się w rozwoju. :) |
j_zuzia 2010-01-06 19:05:21 | | | Klient nasz pan:] Wiadomym jest że klient nie zrozumie tego że masz jaśniutkie szkiełko za nie wiadomo ile i jak mu walniesz portret - ostre oko a czubek nosa rozmyty to nie będzie zadowolony bo on myślał że ja ktoś foci aparatem za tyle kasiory to powinien zrobić zdjęcie o max GO tak by wszystko było ostre co w kadrze. Albo jak stwierdzisz że pasuje powtórzyć ujęcie tylko kilka drobnych ustawień zmienić pasuje (raptem kilka sekund), klient znowu pomysli no przeciez nie mrugnąłem oczami to poco tracić czas. Albo z zasady im mniej w kadrze tym lepiej - klient znów stwierdzi że nic się nie dzieje na zdjęciu i nie widać otoczenia. Chyba dlatego przy takich zleceniach może warto walnąć setkę
A pasje rozwijać z daleka od klienta w spokoju bez pośpiechu bez nakazów i najważniejsze z śmiechem na twarzy. |
neojmx 2010-01-06 19:20:32 | | | @j_zuzia, to nie leży w tym jaki jest klient, ale w tym, jak Ty z nim rozmawiasz. jeśli klientowi zaczniesz walić w języku zulu gula o tym, że masz 2.8, usm, hsg, fx i ISO 400, ale dla niego masz 800, bo zasługuje na tak wysokie, to klient Ci powie, że on ma dla Ciebie środkowego palca i ponad 20 cm innego schowanego, przy czym poprosi, aby nie sprawdzać tych wymiarów z sekretarką, która ma tendencje do zaniżania, oczywiście dla dobra firmy. :)))
Jeśli klienta przekonasz do siebie i będziesz z nim rozmawiać normalnie, jak człowiek, dostosowując się do niego i jego języka, oraz wiedząc, że on w Twoim, fotograficznym dialekcie jest nie teges, to praca zazwyczaj jest o wiele bardziej przyjemna niż z niejedną zawodową modelinką.
To, czy praca przyniesie nam satysfakcję, czy satysfuckcję jest zalezne tylko od naszego nastawienia i umiejętności podzielenia się nim z naszym klientem. :) |
wowa 2010-01-06 19:21:28 | | | I to jest sedno sprawy: nie klient się dostosowuje do fotografa, a fotograf musi się dostosować do klienta. Nawet jeśli ten jest ślepcem i estetycznym analfabetą. |
neojmx 2010-01-06 19:26:51 | | | Dokładnie, artystą można być zawsze, mieć klienta - to jest dzisiaj wyzwanie. :)
|
Svolken 2010-01-06 19:53:39 | | | Jak chcą disco polo, to niech mają, a artyści do piachu. Jak chcą oglądać durne filmy, to takie róbmy, a reszta do piachu. Jak chcą czytać tylko fakt i superaki, to to drukujmy, a literaci do piachu ;) |
wowa 2010-01-06 20:01:01 | | | Svolken -> chcą czytać?! To zbyt trudne... :o) |
Svolken 2010-01-06 20:01:55 | | | o...właśnie....nawet nie czytają tylko oglądają....zdjęcia...hehe :) |
wowa 2010-01-06 20:04:05 | | | I tu wracamy do zagadnienia, jakie zdjęcia chce mieć klient... :o) |
neojmx 2010-01-06 20:11:20 | | | @svolken, nie aż tak tragicznie. :)
Tylko po co chłopu zegarek, jak ma koguta?
Po co parze młodych hiper wypaśne i niezrozumiałe dla nich aranżacje fotograficzne, hadeery, śmioje boje i fotoszopkowane czarowanie, jak oni chcą rzetelnej dokumentacji chwili, a nie zdjęć do sprzedaży w domach aukcyjnych.
Chce fotograf mieć kaprys i ma ambicję na bycie artystą, to są od tego sale wystawiennicze, są konkursy dla artfoterów, są wreszcie niszowe związki, podwiązki i stowarzyszenia pracy twórczej, artystycznej i nijakiej. Tam sobie siada z cygarem w zębach i dobrym koniakiem w ręku, kładzie na kroczu średniego formata i przez dym z cygara cedzi o zatęchłym klimacie jasnej jak sadza GO i nago, co to mu myślą przez zasłony przeszła i nicniewidzenie jest wyznacznikiem szarości w prostopadlościach pryzmatycznych, tak głębokich, że odwłok modelki nie zmieści.
Ale, koniec żartów - sztukę pod masówkę chcesz podciągać? Po co?
Czym się różni czytelnik fucktu od czytelnika literatury pięknej? Ten, co czyta fucjkt, nie przeczyta książki, a ten drugi nie ma tego problemu i nawet o nim nie myśli.
:) |
Svolken 2010-01-06 20:24:44 | | | Afropolak - już wiesz? :) |
Afropolak 2010-01-06 20:25:34 | | | Uch...ale wywody, ważne że słuszne, i na doświadczeniach oparte !
Ja robiłem do tej pory fuchy, z zawodowstwem nie mylić, fuchy dla znajomych i ich znajomych, nie mam zamiaru brać się za to na poważnie.
Co innego zrobić 3 śluby w roku, i jedną stypę, a co innego zarabiać na chleb, przy takim dorywczym cykaniu, czas jaki mam na fotografie spędzałem przed komputerem, obrabiając, segregując, kopiując, przegrywając.....i.t.p
Obiecałem sobie że nie będę na razie robił fuch, cykanie fotek na luzie , na spacerkach , piwko, kawka i takie tam - to moje plany na najbliższe pół roku.
Upodobania klientów to osobny temat na co najmniej dwie porządne rozprawy doktorskie.
np.
Podaż na kicz a środki wyrazu artystycznego.
Dlaczego pieniądze w kieszeni fotografa dzwięczą : "Kicz, Kicz,..." zamiast dzyń, dzyń
|
neojmx 2010-01-06 21:06:10 | | | @Afro, to też zależy, ja czasami mam w kieszeni pełno krwi, innym razem radość i śmiech dzieci, a czasami mi brzękają suwaki szopa - podaż na kicz nie jest zjawiskiem dzisiaj powstałym, jedź do Luwru, a bliżej to np. do Łańcuta. Zobacz twórczość malarzy holenderskich, spójrz na średniowieczne ikony i - wreszcie - cofnij się do groty w Lascaux. Klient był, jest i będzie ten sam, podobnie twórca, rzemieślnik, czy artysta - na karcie obecnie masz zapisanych giga- dużo strzałów, a wybierasz te dla siebie i dla klienta. Podobnie jest w sferze sztuki, to taka karta - widać co jest dla wszystkich, ale każdy wybiera to, co jest dla niego ważne. :) |
szpilek 2010-01-06 21:23:20 | | | neojmx, aż tak daleko nie musi jechać wystarczy, że wejdzie do pobliskiego kościoła, świątyni kiczu i tam zapyta jeśli zmysł estetyki nie wystarczy. Poza tym Afro może strzel kilka ujęć art na każdej ze styp. Nikt nie zauważy. Będziesz miał i tak potrzebny kicz który zadźwiędczy i jednocześnie ujęte własne myśli dzwoniące dzyń, dzyń.
|
wowa 2010-01-06 21:32:15 | | | Upodobania klientów są odzwierciedleniem poziomu estetyki społeczeństwa. Nikt nie zabija się, by próbować go podnieść, kształtować. Dlatego królują barbie i Hannah Montana, przaśne gołe baby w krzakach lub starych fabrykach i nieostre maziaje udające nie wiadomo co, czyli ogólnie rzecz biorąc - tandeta. Tego chca masy pracujące miast i wsi. A dostarczają im tego towaru domorośli artyści bez wiedzy i polotu, żywcem wyjęci z gabinetu figur wioskowych. |
UncleTom 2010-01-06 21:39:50 | | | Afro - witaj po przerwie, ale przede wszystkim gratuluję zainicjowania naprawdę ciekawej i, w moim odczuciu, pouczającej dyskusji :-) Dobrze, że jeszcze coś takiego jest możliwe na tym portalu ;-) |
Afropolak 2010-01-06 21:44:59 | | | Trochę się zaskoczyłem ilością a przede wszystkim jakością wypowiedzi w wątku, bardzo miło mi się czyta.
@neojmx - z tej strony cie nie znałem, szacun za styl i treść wypowiedzi :-)
Też się ciesze że przeprosiłem się z fotografią, głowa pęka mi od pomysłów na zdjęcia.
|
neojmx 2010-01-06 21:46:06 | | | Ja celowo wróciłem do malowideł naskalnych, aby przywrócić pojęcie potrzeby tworzenia. Wtedy nie była to twórczość art, tylko pop, chęć zapisania dziejów własnego stada, reportaż o życiu. Siadali sobie przy ogniu, żarli, płodzili, lizali rany, a bardziej sprawni manualnie szli na siku i wracając mazali po ścianach. Później zaczęło się okazywać, że przedstawianie tych scen z życia stada można upiększać, człowieka przedstawić kolorem, zwierzę narysować większe niż było, żeby wojownik urósł w potędze, a jeszcze jak dziabnęli mu ze trzy rogi więcej, to już było och i... okazało się, że to podnosi morale. A jak jeszcze przyszli goście z innego stada i toto zobaczyli, to też chcieli mieć takie u siebie, i tego, co to baźgrnął, za skóry kupowali, a on... szedł na siku do nich i też im pobaźgrał, a jak się okazało, że skór mu przybywa, a przy tem do niego samice się garną, to zaczął chodzić na siku po okolicy i... nadal chodzi, bo popyt był, jest i będzie, tylko jaskinie się trochę zmieniły i smak polowań na mamuty już nie ten. :))) |
| |